Młodzi artyści w swojej twórczości coraz częściej sięgają po kolaż i fotomontaż. Nie chodzi tu jednak o wydruki cyfrowe ani realizacje multimedialne, lecz obiekty powstałe w wyniku żmudnej, manualnej pracy. Co więcej, zainteresowanie kolażem nie jest spowodowane jedynie fascynacją jego estetyką, lecz faktem, że technika ta trafnie oddaje dzisiejsze spojrzenie na sztukę i świat, w ramach którego funkcjonuje.
Na początku przyjrzyjmy się twórczości Agnieszki Grodzińskiej i Mateusza Szczypińskiego. W ich pracach widać podobny sposób myślenia, radzenia sobie z rzeczywistością oraz dialogu z przeszłością. Kolaż jest metodą jaką obrali, aby zmierzyć się z odwiecznym pytaniem czym jest dzisiaj sztuka/malarstwo i gdzie są ich granice. Sięgają zatem po cytaty ze sztuki i konkretne dzieła, które weszły już do słownika popkultury. Służyć temu ma również odwoływanie się do okresu sprzed postmodernizmu, gdzie dzieło otoczone było swoistym kultem, a artysta traktowany był jako geniusz czy demiurg. Badają oni zależności pomiędzy sacrum a profanum, kopią a oryginałem – czym one są w obecnej kulturze, w której granice między nimi zacierają się, gdzie wszechobecna jest reprodukcja, reprodukcja reprodukcji, a kontakt z oryginałem jest drugorzędny. Możemy nawet powiedzieć, że w dobie cyfryzacji i wszechobecnego dostępu do internetu to właśnie kontakt z reprodukcją jest czymś bardziej naturalnym niż zetknięcie się z oryginałem, z którym bezpośrednie obcowanie urasta z kolei do rangi czegoś specjalnego, wyjątkowego. Artyści ci sięgają zatem do starych zdjęć, ilustracji reprodukowanych w gazetach, często już poddanych obróbce. Szczypiński korzysta z materiałów znalezionych na targach staroci, a Grodzińska ze slajdów, odbitek kserograficznych i fotografii, które sama wykonała. Wszystko to jednak podlega dekonstrukcji, przeskalowaniu w celu stworzenia nowego ładu, który być może będzie krokiem ku odpowiedzi na zadane sobie pytanie. Natomiast wykreowana przez nich przestrzeń pozwala na odnalezienie nowych intertekstualnych znaczeń i możliwości.
Dla Grodzińskiej i Szczypińskiego kolaż jest sposobem ukazania wielości i braku jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o sztukę, co sprawia, że zostajemy pozostawieni sami sobie w tym krytycznym momencie zadawania pytania. W odróżnieniu od tej dwójki Kama Sokolnicka idzie o krok dalej. Moment kryzysu, niepokoju i rozczarowania, który dla Grodzińskiej i Szczypińskiego jest momentem kulminacyjnym, dla niej stanowi wyjściowy punkt tworzenia. Kolaże z cyklu „Disappoint of View”, jak tłumaczy artystka, są ukazaniem „punktu widzenia, z którego wszystko wygląda rozczarowująco”. Na pierwszy rzut oka panuje w nich cisza i spokój – wręcz nuda i niechęć do działania. Sytuacje ukazane są w zawieszeniu jakby zatrzymane w czasie. Na przekór specyfice użytej techniki kolaże Sokolnickiej są subtelne i wyciszone. Jednak po chwili przyglądania się, zza tej iluzji jedności, zaczynają prześwitywać rysy i pęknięcia wprawiające kompozycje w drgania i ruch. Jej kolaże są kontemplacją ciszy przed burzą. Afirmują emocje, uczucia niepokoju i niepewności przed tym co się wydarzy. Ostatecznie jednak niesie to ze sobą nadzieję na zmianę.
Cała trójka odwołuje się do przeszłości, czego symbolicznym gestem jest sięganie po stare gazety i zdjęcia, głównie z lat 1950 – 1980. Korzystają z nich jak z obrazów i śladów epoki „złotego wieku”. Czasu, który znają jedynie ze wspomnień przerysowanych i przefiltrowanych przez środki masowego przekazu i ułomność ludzkiej pamięci. „Idealna” architektura modernistyczna, modele uwiecznieni w reklamowych pozach, z jednej strony, wywołują sentyment do minionych czasów, a z drugiej strony, uwidaczniają fałsz i sztuczność wykreowanych sytuacji. Dekonstrukcja zastanego obrazu dodatkowo podkreśla tę rysę. Czasami jest ona dokonywana za pomocą niewidocznych na pierwszy rzut oka ingerencji, innym razem kontrast jest wręcz przerysowany. Za każdym jednak razem czujemy nieprzystawalność owego „idealnego” wykreowanego świata do rzeczywistości.